Rozdział 3 - Herbata o czwartej trzydzieści

Pub i zdrada

Poprosiłam o otwarcie okna. Handzia podciągnęła żaluzje i otworzyła je na oścież. Za oknem już nie deszcz, a płatki śniegu wirowały w świetle stojącej opodal okna latarni. Tym razem Hanka zaproponowała, że zaparzy owocową herbatę. Dość już tej kawy! Ochota na sen minęła, choć wskazówki babcinego zegara ustawiły się na godzinie czwartej trzydzieści. 
Śnieg w Anglii chyba zawsze będzie mi przypominał Laurę i Michaela oraz dzień, w którym widziałam ją po raz trzeci a zarazem ostatni. Michael, kolega Davida z pracy, zaprosił nas na swój ślub. Radosna panna młoda, Laura właśnie, wycałowała mnie przy składaniu życzeń. Drugi raz spotkałyśmy się w szpitalu, kiedy urodziłam Adasia. Byli z wizytą u kogoś, zajrzeli i do mojej sali, żeby złożyć gratulacje. Minęło kilka lat, wyjechaliśmy do Polski. Laura urodziła córeczkę. Będąc już w ciąży zauważyła guza na piersi, ale lekarz uspokoił, że to tylko gruczoł mleczny. Badania wykonano po porodzie. Okazało się, że cierpi na bardzo złośliwy nowotwór, którego rozwój dodatkowo przyspieszyła ciąża. Przyjechaliśmy do teściów na Boże Narodzenie, złożyliśmy wizytę Michaelowi. Szarość zmierzchu, za szybami okien salonu poprzecinanymi krateczką z ołowiu trwał dziwny, hipnotyczny taniec śnieżnych płatków – widok niecodzienny w morskim klimacie wyspy. Laura, wychudzona i słaba po mastektomii i seriach chemio oraz radioterapii, siedziała w fotelu, a niespełna dwuletnia córeczka bawiła się na podłodze u jej stóp. W pewnej chwili mała rzuciła w mamę piłką. Michael podskoczył i dał jej klapsa. – Uważaj! – krzyknął. Dziewczynka w bek, matka zaczęła ją uspokajać. Nakręciła pozytywkę wmontowaną w bok dużej kukły Świętego Mikołaja. Rozbrzmiała wesoła, świąteczna piosenka: „–  We wish you a Merry Christmas and a Happy New Year” .  Wspomniałam o oleju z wątroby rekina. – Podobno rekiny nie zapadają na nowotwory – powiedziałam. W oczach Laury zalśniła nadzieja. Poprosiła, żebym kupiła jej w Polsce kilka opakowań i przysłała. Do drzwi odprowadzał nas tylko Michael. Kiedy się żegnaliśmy, nie wiem czemu powiedział: – Ty miałaś szczęście, że spotkałaś Davida, a ja – że spotkałem Laurę. Dwa miesiące później już nie żyła.
– Odeszłaś od Denisa. Dlaczego? – zadając to pytanie myślałam o odpowiedzialności za rodzinę i o szczęściu nielicznych, którym udaje się trwać ze sobą w  miłości do końca.
– Były awantury, on tylko pracował, a wieczorami oglądał telewizję i spał. Z Kevinem mogę o wszystkim porozmawiać: że miałam zły dzień w pracy, że mnie głowa boli, że mi jest zimno... O czymkolwiek bym chciała, o wszystkim z nim rozmawiam. A z moim mężem? O niczym! Przez dziesięć lat! Jadł obiad, szedł na górę i robił papiery. A potem leciała telewizja. Jeśli się kiedykolwiek odzywał, to było tylko: – „Okey? Albo: That’s nice . A głównie: „I am busy. .” No to, wiesz, znalazłam sobie pracę w pubie. Był strasznie oburzony. I od tego się zaczęło. Prawiono mi komplementy, byłam wśród ludzi... Kiedy wybijała jedenasta, czyli pora zamknięcia, wszyscy pracownicy się cieszyli, a ja byłam smutna. Bo musiałam wracać do domu.
– Codziennie tam pracowałaś?
– Najpierw przez dwa wieczory w tygodniu, ale potem poprosiłam o wszystkie dni. Denisowi powiedziałam, że takie są wymagania. I tak poznałam Derka. 

Zaczęło się od tego, że nie mieliśmy gdzie trzymać ubrań. Wymyśliliśmy, że zabudujemy wnękę w sypialni i zrobimy tam szafę z lustrem. Derek był murarzem, często przesiadywał przy barze. Zapytałam, czy mógłby przyjść i zobaczyć, co się da zrobić. Kiedy przyszedł, Denis był w domu. Derek narysował plan, pogadali i poszedł. A Denis mi powiedział: „– Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że ty z nim skończysz.” A przecież między nami jeszcze wtedy nawet nie iskrzyło. Widocznie zauważył coś, o czym ani Derek, ani ja, nie wiedzieliśmy. Czy był to język ciała, czy spojrzenia, nie wiem. Powiedziałam, że jest durny, bo to jeden z klientów. Dlaczego akurat miałabym z nim być? Zaczęli robić tę szafę. Kuli ściany, wynosili gruz, cały dom był w pyle. Zrobili dobrze, Denis zapłacił, a Derek dalej przychodził do pubu. Po tej robocie byliśmy bardziej zaprzyjaźnieni. Nie, żebym zaraz na niego skakała, bo szafę mi zrobił, co to – to nie! Kiedyś moja koleżanka urządzała urodziny. Zaprosiła mnie na przyjęcie. Denis nie chciał ze mną iść, a Derek tak. Odwiózł mnie do domu, pocałował. – Boże, co ja robię? – myślałam. Ale co tam, nikt od pocałunku jeszcze nie umarł! Mimo, że nie układało mi się z Denisem, nie myślałam go zdradzać. Mimo to było mi głupio. Wiedziałam, że jest źle. Ja lubię czarno-białe sytuacje: albo jeden albo drugi. A potem Derek zaczął bajerować, że chciałby dla mnie wybudować dom, że będzie kochał moje dzieci, że będzie wspaniale, że będziemy jeździć na holideje... No wiesz, gadał to, co się opowiada, żeby kogoś zwieść. Ja byłam bardzo łatwowierną osobą. Przez pół roku tak mnie bajerował. Zaczęłam z nim kręcić. A Denis? Jak tylko coś tam zaczynał, to byłam strasznie zmęczona, głowa mnie bolała, miałam okres. Nie mogłam z dwoma, jestem strasznie uczciwą osobą...