Wstęp

Zawsze z przymrużeniem oka, choć z należnym szacunkiem, traktowałam dramatyczne zwierzenia znajomych przekonanych o tym, że życie jest szalenie poważne. Bo uważałam, że poważne są tylko choroby i śmierć. Reszta to konsekwencje wyborów, nawet jeśli często wymuszonych przez okoliczności. Niezmiennie twierdziłam, że wolni ludzie samodzielnie podejmują wszelkie  decyzje. I zbierają ich owoce – z większą lub mniejszą godnością. 

Tak było do pewnego piątku, dopóki nie poznałam Hanki. Hanki, o której istnieniu wiedziałam przez dwadzieścia lat. Której oddałam czternaście godzin swojego milczenia. Która utwierdziła mnie w przekonaniu, że zawsze są dwie prawdy: moja i twoja. Ale jest coś, co nas łączy. To właśnie Hanka uświadomiła mi, że o naszym losie od początku do końca decyduje miłość. Że może jej być tak mało. I tak wiele.