Rocznice rocznic, dawne nadzieje, wspomnienia - łza się w oku kręci... W sobotę na Uniwersytecie Warszawskim wspominano otwarte zebranie Związku Młodzieży Socjalistycznej z 21 października 1966 r., podczas którego lubiący lewicować Leszek Kołakowski...
...wówczas młody profesor, odważnie podsumowywał to, co po dekadzie zostało z idei Października 1956 r. Inicjatorem tego spotkania był wówczas student historii Adam Michnik. Kołakowski mówił wtedy o rozczarowaniu, duchowej pauperyzacji, braku nadziei. O tym, że nie ma swobody zrzeszeń, krytyki i informacji. Za swoją prelekcję zapłacił usunięciem z PZPR.
W czterdziestą rocznicę dziesiątej rocznicy za prezydialnym stołem zasiedli historycy i świadkowie tych wydarzeń: Leszek Kołakowski, Karol Modzelewski, Andrzej Chojnowski i Andrzej Friszke. Wspominali, jak to to po raz pierwszy usłyszeli wtedy na forum publicznym, że Październik nie spełnił społecznych oczekiwań, a uniwersyteckie spotkanie oceniali jako „znaczący moment w rozstawaniu się polskich inteligentów z partią“.
Prof. Kołakowski zdradził młodym słuchaczom rocznicowej tym razem prelekcji, że on i jego koledzy „tak siedzieli w tej partii, zamiast z niej występować, bo byli przywiązani do tradycji socjalistycznych.“ Poza tym ważne dla nich było, by „w partii byli nie tylko aparatczycy, nie tylko te chamy rozmaite.“ Według profesora naród cieszył się z październikowych zmian i ufał Gomułce. Poddał on również pod rozwagę myśl, iż może dlatego prawica nie świętuje dziś ochoczo rocznicy Października, bo nie rozróżnia czegoś takiego jak lepsze i gorsze formy komunizmu. Komunizm to dla nich komunizm...
No i masz! Gnomacka często zastanawiała się, czy ktokolwiek w Polsce wierzył w ten kosmiczny system, pod jakąkolwiek postacią. Albowiem dużo było o nim mowy, ale nigdy nie spotkała Prawdziwego Komunisty. A jednak byli oni wśród nas. Dziś czekają na swoją legendę. Legendę Ludzi Czystych. Czy można w nich pokładać nadzieję?
Gdy po praz pierwszy ustrój się walił
Wyście mu przecież poparcie dali.
Gdy dziś powtarza się stary test,
Powtórzcie znowu szlachetny gest!
Ja — stary matoł, ty — stary piernik,
Wspólnie zrobimy nowy Październik,
Za nami ruszy roboczy lud
I gospodarczy stanie się cud. (Szpot)
Czy możemy liczyć na czystych bohaterów przeszłości? Gnomacka wątpi. Weźmy takiego Adama Michnika, rzutkiego organizatora spotkań, redaktora i twórcy kampanii wszelakich. Po aferze z taśmami Aleksandra Gudzowatego gdzieś się ulotnił. „Nie taki kraj budowałem“ — przyznał w nagrywanej ukradkiem rozmowie z rzeczonym biznesmenem. Gnomacka i inni też nie. Dziś dostaje od przyjaciółek z kraju alarmujące mejle, w których narzekają, że mają dość awantur, skandali i nowych afer - czyli całego rozliczania do kupy wziętego. Pojemność ich tolerancji jest na wyczerpaniu. Jedna pisze, że od miesięcy nie współżyje z mężem, bo ona popiera PO, a on PiS. Druga zakochała się w aktorze Janie Nowickim, który opublikował w jakiejś gazecie swój protest, tym samym rozprawiając się hurtem oraz złym słowem z „politycznymi bandziorami”.
W prelekcji z 1966 roku Kołakowski ganił polityków za rozczarowanie narodu, za jego duchową pauperyzację i brak nadziei. Narzekał na brak wolności zrzeszeń, krytyki i informacji. Dla wielu Polaków obecna sytuacja wydaje się bardzo podobna. Z różnych względów. Czy więc znajdzie się jakiś stary matoł, względnie piernik, który wymyśli złoty środek na oczyszczenie ojczyzny naszej wspólnej z demonów przeszłości? Byle nie drogą reform. Albowiem Gnomacka jako realistka uważa, że nie drastycznych zmian nam trzeba, a egzorcyzmów. Święconej wody, kadzidła, pokutnego popiołu, światła i prawdy. Jednym słowem — trzeba nam księdza!
